Moje Liceum Ogólnokształcące obchodziło 60 urodziny a nasza klasa miała bardzo okrągłą rocznicę zdania matury! Czyli nasz rocznik obchodził podwójne święto. My tak mamy, liceum świętuje na okrągło i my świętujemy na okrągło.
Staram się zawsze tak wszystko poukładać aby pojechać i spotkać się z z tą "naszą klasą"
Samo wejście do gmachu szkoły jest już ekscytujące a spotkanie znajomych twarzy bardzo miłe.
Prawdą niestety jest, że nasz rocznik już nie należy do najliczniej reprezentowanych na takich imprezach. Trochę wody upłynęło od czasu jak byliśmy piękni i młodzi z głowami pełnymi marzeń, planów...wybierający się na podbój świata, nasze życie potoczyło się tak jak się potoczyło, raz była górka czy nawet spora góra a raz zaliczało się dołek:-)
Ale co tam! Miło było prawie na progu wpaść na swoją wychowawczynię:-))) wyściskać się, szybko zdać relację pt: co i jak... i szukać "swoich". To działo się w piątek. Już w tenże piątek wszystkie knajpy i knajpeczki na rynku były wieczorowo/nocną porą opanowane przez absolwentów naszego liceum. A w sobotę po programie bardzo ale to bardzo oficjalnym była wspólna impreza! Jak zwykle wspomnieniom i opowieściom nie było końca, blady świt zastał nas przy stole biesiadnym, jako jedni z ostatnich opuszczaliśmy pole bitwy, a jak się potem okazało odprowadzające się grupy i grupeczki, postały jeszcze na różnych rozstajnych drogach... Gadaniu nie było końca. Znaczy się starzy( tylko peselowo) ale jarzy;-)))
Odespałam szkolną imprezę i zabrałam się za inne spotkania towarzyskie, chociażby dlatego, że wiele osób z racji zjazdu absolwentów było w domach rodzinnych i łatwo można było ich namierzyć.
Spotkania towarzyskie zakończyłam wizytą u daaaaawno nie widzianej znajomej, żebym nie skłamała ale nie widziałyśmy się ze dwadzieścia pięć lat!
Przez chwilę mieszkałyśmy przez ścianę czyli na jednej klatce schodowej, na jednym piętrze.
Ona właśnie skończyła studia i wróciła do domu, dostała pracę a ja właśnie skończyłam szkołę i wyjechałam na studia. Trudno w ciągu dwóch, trzech godzin opowiedzieć co działo się u nas przez ten czas, dałyśmy jednak jakoś radę a nawet rozmowa przeturlała się przez moje decoupageowanie:-)
Wynikiem tego turlania jest dzisiejsza praca pt: a mogłabyś mi też zrobić taką torebkę? A mogłabym:-))) No bo ja z moim ukochanym workiem się nie rozstaję, zabieram go wszędzie http://decoupage-maryski.blogspot.com/search/label/torba
Co prawda TA torba to nie taki sobie worek a porządna torebka... no i niebieska! A czy ktoś widział w moich pracach kolor niebieski? Cóż i z niebieskim jak trzeba to się zmierzymy;-)
Zadanie brzmiało: mam ozdobić torebkę wszystko jedno jak byleby był niebieski i stare złoto...
No to mamy niebieską torebkę z niebieskim i ze starym złotem!
A na torebce trochę gazety, trochę serwetki ryżowej, pastę puchnącą niebieską (pasta ma to do siebie, że jak puchnie to puchnie i czasem puchnie w sobie wiadomym kierunku;-( ) mamy złotko, patyny, torebkę polakierowałam, ale chyba jak wyschnie, to przejadę jeszcze lakierem aksamitnym, bo to świecenie nie za bardzo mi się podoba, poczekam jednak jak wszystko doooobrze wyschnie, no bo ja tradycyjnie fotografuję pracę w stanie niedoschnięcia.
Какая интересная сумка! Сочетание золота и голубого для меня очень необычно.
OdpowiedzUsuńспасибо Елене:-)
UsuńЯ не очень люблю синий цвет
но эта сумка выглядит хорошо вместе с золотом
приветствую
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńa TROLL znowu grasuje, spam i reklamy wyrzucam #$%^&*()_+
UsuńSuper. I to, że niebieska i to że spuchła. Ja też nie lubię błysku, ale to fajnie wygląda wiec pomyśl. :)
OdpowiedzUsuń...no nie kocham niebieskiego i już! a pomysł z ozdobieniem tej torby to był tzw spontan;-))) znajoma wywaliła na stół klamoty z torebki i powiedziała masz i zrób z nią co chcesz byle w tym stylu co twój worek i padło na niebieska bo była najgładsza hehehehe no i zrobiłam a pasta puchnąca jest fajna do tego typu robótek bo jest nazwijmy to elastyczna nie powinna się za bardzo kruszyć, co najwyżej kawałki odpadna ale mam wrażenie ,że dokleiłam to co spuchło za bardzo dosyć mocno u mnie trzyma się mocno a torba codziennie używana...
Usuńco do połysku zastanowię się
Ciekawa i oryginalna praca ... bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńcieszę się dzięki, na pewno jest to jedyna taka torba na swiecie, bo nawet ja takiej samej nie zrobię, a niepowtarzalność to już jest coś ;-)))
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń...no i znowu mój ulubieniec #$%^&*()_+
UsuńAleż się napracowałaś, ale efekt genialny, masz głowę pełna pomysłów bez granic, super! Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńMarvellous!!!!!
OdpowiedzUsuńNiepowtarzalność to jest to- cudna torba i sama się zastanawiam czy swojej nie podrasować - ha,ha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
jedno jest pewne drugiej takiej nie bedzie :-)))
Usuńa ,że wywołuje takie a nie inne emocje to chyba plus dla mnie?
Torba ze zwyklaczka zrobiła się niezwykłą, przyciągającą wzrok swymi zdobieniami i motywami. Mniemam, że koleżanka jest oczarowana swoją starą/nową torebką :)
OdpowiedzUsuńJak to wspaniale móc spotkać się po latach..
Koleżanka jeszcze nic nie wie ;-( bo niezagląda regularnie na bloga;-)))
Usuńjej strata, kazałam sprawdzać a jak zapomniała to się dowie na początku listopada no bo wszystkich swiętych i znowu będzie okazja się spotkać po oficjalnych uroczystościach... zobaczymy co z tego wyniknie, oby zareagowała tak jak odwiedzający mnie tu na blogu
super! jakich lakierów używasz do torebek?
OdpowiedzUsuńaaaa wyobraż sobie, ze przejechałam tym samym co zawsze czyli jachtowym hehehehe i ładnie wszystko wygląda i się trzyma jest elastyczne!
UsuńFajny pomysł na torebkę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://adtadtadta.blogspot.com/
dzięki to nie pierwszy mój recykling torebkowy ...
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPiękne!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
artgallerysonia.blogspot.com