piątek, 16 października 2015

Zardzewiała ważka

Rdza, rdza, rdza:-)
Jeszcze raz rdza, czyli wszystko już wiadomo co będzie hasłem przewodnim tego sezonu.
Mam wiaderko specyfiku, który mi tą rdzę "robi" i trzeba go wykorzystać.
Co prawda rozglądając się za preparatami do rdzy w większej ilości niż np stamperyjne buteleczki, miałam na myśli większe gabaryty do zardzewienia, niż pudełko, bombka, czy inna deseczka.
Myślałam np o paskudnej lodówce, która stoi w strategicznym punkcie i psuje mi moje poczucie estetyki, nie mogę na nią patrzeć... a nie mogę też jej przestawić, muszę więc zminimalizować jej efekt rażenia moich oczek.  Doszłam do wniosku, że jednak zanim się przymierzę do sprzętu agd poćwiczę na małych powierzchniach.
Wzeszłym tygodniu zmajstrowałam wazon. W tym "zrobiło się" pudełko na herbatę, albo na inne drobiazgi.
Na wieku narysowałam konturówką ważkę. Miałam na nią ochotę już dawno, na taką pordzewiałą ważkę jakie fruwały na różnych blogach, profilach fb czy w wielu pracowniach.
Pokryłam ją medium do rdzy i pocieniowałam akrylami, aaaa pod ważką jest sreberko.
Ważkę podsmarowałam złotym woskiem i sypnęłam trochę brokatem... sezon brokatowy nadchodzi!
A i  przez to zrobiło się tak trochę przestrzenniej, ważki w rzeczywistości mienią się, błyszczą w słońcu, więc trochę brokatu mojej nie zaszkodzi, jak pobłyszczy się trochę:-)))
Dół pudełka jest bardzo prosty paseczki, takie od ręki...
Środek tylko pobejcowany co by nie świecił surowizną, bo jeżeli faktycznie będzie w pudełku herbata to różne chemiczne środki nie sa mile widziane/odczuwane.
Ważka:









poniedziałek, 5 października 2015

RDZA

Można by powiedzieć nieładnie, nieładnie... trochę odpuściłam tego swojego bloga:-)))
No nic, czasem tak bywa, że są sprawy ważne i ważniejsze. Właśnie te ważniejsze zajęły mi sporo czasu tego lata. Do tego było tak gorąco, że jak miałam trochę czasu, to brakowało sił na coś więcej niż lodowaty prysznic;-) i FB.
Wszystko fajnie udało się pozałatwiać i można było zacząć myśleć o powrocie do działań twórczych.
Tylko jak? Powroty są trudne. Zadaje sobie człowiek pytanie z czym powrócić.
To już mi nie pasuje. To już było ze sto razy. To jest nudne. Do tego okazało się, że temperatury były tak wysokie, aż zabójcze dla farb! Mimo, że były pozamykane i schowane, powysychały!
Trzeba więc w części reanimować mój warsztat. A, że reanimacja oznacza dla mnie w tym wypadku, też nowe preparaty, poszłam więc na zakupy. I co kupiłam? RDZĘ
Od dłuższego czasu próbuję się z nią zaprzyjażnić. Wymyślałam różne sposoby mniej lub bardziej profesjonalne aby naśladować w swoich pracach jej efekt. Zastanawiałam się w jakich miejscach ew zakupić ten "efekt rdzy", zaglądałam i tu i tam, i padło na sklep stacjonarny we Wrocławiu.
Poszłam, pomacałam i... przyniosłam do domu parę pojemników z mediami.
Nooo i nie byłabym sobą gdybym od razu nie przystąpiła do działania:-)
Preparat jest dla mnie nowy, muszę się go nauczyć, choć nie ma tam wielkich tajemnic w jego stosowaniu. Jednak instrukcja to jedno a własne doświadczenia to zupełnie inna bajka.
A żeby nie było za łatwo to na pierwszy ogień poszedł wazon. Waza?
Waza to recykling, chyba...znicza, nie wiem dokładnie, bo przedmiot dostany!
Wychowywanie znajomych odnosi skutki, zaczynają myśleć: wyrzucić, nie wyrzucić? A może Marii się do czegoś nada;-) Szkło, trudna materia a do tego kształt, jakby nie było nic prostszego.
Jednak po takim wazonie wszystko następne będzie na pewno łatwiejsze.
I mamy wniosek na potem? Zaczynać od łatwiejszych, prostszych powierzchni, czyli na płasko i nie na szkle;-( Trochę się namęczyłam co by dokładnie położyć preparat rdzawiący, żeby mi wszystko nie spłynęło. I jeszcze zachciało mi się zrobić reliefy!
Miało to tak trochę wyglądać jak wykopalisko archeologiczne albo element ozdobny stojący ze sto lat na świeżym powietrzu, w deszczu, śniegu, słońcu...
Jest więc rdza, resztki dekoracji reliefowej, trochę złotka( miedzi) trochę patyny, trochę akryli.
A co "wyszło"?
Zapraszam do pooglądania.