Zawsze ciekawiło mnie, jak to jest z tym malowaniem na jedwabiu. Ciekawiło, ale nic konkretnego nie robiłam, aby sprawdzić, pomacać, jak to się mówi "organoleptycznie" poznać :-) Aż w końcu przez przypadek trafiłam na pewien trop! I wybrałam się na wernisaż prac malowanych na jedwabiu i cały pokaz ich tworzenia. W momencie, w którym złapałam pędzel w garść i położyłam pierwsze plamy na materiale, wiedziałam, że TO to jest TO! Szybko więc zapisałam się na warsztaty, żeby zdobyć podstawy techniki malowania na jedwabiu. I... się zaczęło :-)
W chwili obecnej mam już podstawowy warsztat i kilka namalowanych samodzielnie chust.
Cały czas zgłębiam tajemnice tej techniki, podglądam lepszych i bardziej doświadczonych. Przede wszystkim jednak coraz więcej maluję... A daje mi to niesamowitą radość. Nie da się tego opowiedzieć. Trzeba samemu przeżyć. Efekty, jakie się osiąga, są po prostu magiczne!
Przyszedł moment, że decoupage musi ustąpić trochę miejsca jedwabiowi. Myślę jednak, że te dwa światy da się pogodzić.
PS
Wszystko da się pogodzić, ale trzeba zaglądać głęboko do portfela malując jedwab...
Dlatego ze względów na koszt powstawania jedwabnych chust i nieadekwatnych cen takich prac na rynku, jedwab jest na moim warsztacie bardzo, bardzo rzadko.
Ale nic to działamy dalej w mixmediach choć i tu historia z portfelem się powtarza!
Trzeba jednak coś robić...
robi się więc póki co obrazy mixmediowe.
To jest piękne!! wcale się nie dziwię że Cię to tak pochłonęło .Super
OdpowiedzUsuńWitam u siebie, dziękuję za ciepłe słowa:-) i polecam się na ... "zaś" jak mówią poznaniacy;-)))
Usuńjaka magia kolorów!!
OdpowiedzUsuńMaravilloso!!!!
OdpowiedzUsuń