Pani Mario!
zadanie na wrzesień to ORIENT :-)
Jak nie konie to słonie.
W pracy powinien pojawić się kolor 235 idei, reszta to już inwencja własna.
Co oznacza, ze Pani Dorota wytoczyła ciężką artylerię ;-) Słonie!
W poprzedniej przesyłce znajdowały się konie, czyli papier o motywie końskim. Ja się jednak wymigałam od zwierzęcego tematu tamtym razem i dwa razy użyłam architektoniczny. No to mam za swoje... SŁONIE!
Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, aby użyć motywu ze słoniami! A tu masz babo placek...
Zaczynam więc myśleć: słonie, orient, orient, orient... Temat cudny, intrygujący, długi i szeroki, a i głęboki niczym Ocean Indyjski. I zaczęło się. Słonie, orient, Indie... Kolory, zapachy, smaki... Mnóstwo wspomnień.
Przez głowę przelatują mi nagle obrazy: Indie, Nepal, Delhi, Katmandu, Bombaj!
U nas wtedy - jak wylatywaliśmy z Polski - była śnieżna zima, koniec lutego, a tam w Indiach kilkanaście godzin później szok, szok temperaturowy i wiosna!
A jak wiosna w Indiach to święto HOLI :-)))
Holi to hinduistyczne święto radości i wiosny obchodzone przeważnie w dniu pełni księżyca w miesiącu phalguna (luty-marzec). Uroczystość nazywana jest także Festiwalem Kolorów, ponieważ elementem jego celebracji jest obsypywanie kolorowymi proszkami głów przyjaciół i nie tylko;-) Geneza święta wywodzi się z różnych mitów indyjskich, zależnie od wyznawanej tradycji hinduizmu
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Holi)
Nigdy nie zapomnę widoku targu, kramów, sklepów, sklepików z kolorowymi proszkami, którymi za chwilę będą się posypywali wszyscy ze wszystkimi. Wszędzie stały usypane góry, górki, stożki, misy były pełne kolorowych proszków w tysiącach kolorów. Proszków jednak nie kupiliśmy, ponieważ bardziej ciągnęło nas do stoisk z owocami! A jak całe to święto wygląda w praktyce, doświadczyłam na drugi dzień, przemykając przez ulice na dworzec kolejowy. Bardzo nam zależało, aby nie zostać zasypanym i pomalowanym, skoro udawaliśmy się w tak długą drogę do Nepalu. I choć w Bombaju nam się udało, to w autobusie do Katmandu, na którymś z przystanku, dostałam przez okno od kogoś. Jakiś "strzelec wyborowy" chlusnął we mnie, nazwijmy to kolorową wodą i @#$%^&*()_+, i... wszyscy pasażerowie rzucili się składać mi życzenia szczęśliwego roku :-))) W takim kolorowym ubranku, bo się nie chciało sprać, później wróciłam do Polski, po drodze zaliczając wysokość prawie 5000 metrów w trekingu pod Dhaulagiri. W sumie rok był bardzo udany. Natomiast w drodze powrotnej znowu w Bombaju, a może to już było na Goa, zaliczyliśmy inne święto. Zobaczyłam wtedy na żywo paradę słoni - takich właśnie ubranych w dywaniki, niezwykle kolorowych.
Stop klatka, wracamy do rzeczywistości!
Dziś pokazuję ozdobioną donicę albo pojemnik na różności. W każdym bądź razie pudło w kształcie donicy z mdf-u, duże - ok. 28 cm wysokie i 25 cm szerokie.Poszalałam z techniką i zrobiłam "wyduszankę-wytłaczankę" z folii pasztetowej ;-) pt: moja improwizacja na temat kwiatu lotosu - to tak na wszelki wypadek, jakby ktoś nie rozpoznał tego lotosu... Technikę tę zwą w świecie latonagemem, ale ostrożna byłabym z używaniem tej nazwy. Zwłaszcza, że działałam na materiałach zastępczych, czyli blaszce od Jana Niezbędnego.U nas słyszałam, że to folioplastyka, bo stało obok metaloplastyki, repuserki, ale tamte robi się z grubszej blaszki. Postarzyłam wytłaczankę, złocąc, srebrząc i używając w tym celu farb akrylowych. W tym koloru 235 Ideii, to cudny koralowy kolor, ale ja bym go nazwała różem staroindyjskim.
A tak wygląda praca, którą robiłam, wspominając dawne dzieje :-)))
Zachwycające sa Twoje prace! A i opisy uwielbiam celebrować - zawsze się uśmieję.
OdpowiedzUsuńTo musiało być niezwykłe przeżycie, przyjmując hurtowe życzenia od Hindusów (i w związku z tym, mam nadzieję baaaardzo dobry rok). :))
Pozdraiwam ciepło
Ewa
...przeżycie było niesamowite! szczególnie,ze TA woda to było błoto z przydrożnego rowu, nie będę pisała czym dostałam po oczkach, bo musiałabym używać brzydkich wyrazów typu gówno hehehehe a w tym bło sporo proszków w rożnych kolorach, któretworzyły w całości g.....ny kolor!!!!!
UsuńA potem kierowca, czy taki cieciu sprzedający bilety starał się wytrzeć mi bużkę "ręcznikiem" który ze sto lat nie widział proszku a do czego służył wolę nie wiedzieć!
plułam i się miotałam ale zachowanie reszty pasażerów było b sympatyczne, cały wesoły autobus pokrzykuje dla ciebie.... zabawa;-))))
Dodatkowym bezcennym widokiem była mina Helgi, bo tak nazywaliśmy Niemkę, która podróżowała z nami i która robiła wszystko, zeby "oberwać" takim wiaderkiem nieczystości, wychylała się , wychodziła z autobusu na każdym przystanku i nic, nikt nie chciał w nią trafić, bo oberwanie tą wodą to zaszczyt, a przynajmniej tak wynikało z zachowania tubylców...
Natomiast dalsza podróż bez możliwości zmycia tego świństwa z siebie to koszmar, bo zaczynałam się zamieniać w piaskowo- g...ną skorupkę;-)
A jedzie się z granicy hindusko- nepalskiej do Kathmandu kilkanaście godzin........
A działo się to dobrych kilkanaście lat temu jak byłam piękna i młoda i miałam siły na chodzenie po górach wysokich!
Teraz to myk i się jest w Kathmandu samolotem! zero atrakcji...
Słonisko ślicznie się wkomponowało ;o) Ale ja klękam przed wytłaczankami wykonanymi w tajemniczej, nie znanej mi technice ;o) Wyszły naprawdę baśniowo! Chyba zacznę szukać co to jest i jak się robi... Dasz jakąś wskazówkę? ;o)
OdpowiedzUsuń...wskazówkę to ja dałam:-))) bardzo dokładną, napisałam ,że wyciskałam to w folii jasia niezbednego, taka do pasztetu, dłutko kulkowe i improwizacja własna, a potem posmarowałam akrylami w celu postarzenia
Usuńa jak chcesz zobaczyć jak to robią w swiecie to YT i hasło latonagem
Toż to całe stado słoni, doliczyłam się sześciu ( i qundulacja, nie mogę wyjść z podziwu jak wtłoczyłaś tego szóstego w środek pudła? ;))
OdpowiedzUsuńKolory na wytłaczance boskie, uwielbiam takie przechodzenie barw, słonie dostojne i spokojne (mają trąby w dół), kwiat lotosu, a właściwie kwiaty, dokładnie widzę, złocenia są - czyli Indie jak się patrzy :)
No i znowu mi się podoba...
To zależy co dla kogo znaczy stado;-)))
OdpowiedzUsuńSzósty wtłoczył się właściwie sam, nie było problemów, rozmiar odpowiedni, trochę ciasno ale rączki mam sprytne i dał się nakleić.
Trąby w dół, no bo tak wymyślił projektant calamboura!
jakby było w górę to pewnie nie komponowałyby się w szeregu albo potrzebowały więcej miejsca i wtedy w środku by się nie zmieściło słonisko...
A kwiaty lotosu to moja "wizja" nie jestem jeszcze biegła w sztuce wyciskania i z ciekawszymi formami musze poczekać ...tylko czy mi się chce doskonalić to wyciskanie? palec do tej pory mam z lekka nieczuły;-(
Podziwiam i podziwiam i pytanie mam małe..... tylko się nie śmiej Ma.rysko droga. Chodzi o piękne Twoje wytłaczanki. Wyciskasz po lewej stronie czy tak? A potem odwracasz i to jest właściwy obraz wytłaczanki? Jeśli tak to czy po stronie prawej też coś majstrujesz dłutkiem kulkowym? A może całkowicie się mylę?
OdpowiedzUsuń...nie nie mylisz się:-)))
OdpowiedzUsuńbo to praca obustronna, a która prawa a która lewa u mnie sama wychodzi w praniu:-)))
może i sa jakieś zasady ale ja robię to na zasadzie całkowitej improwizacji.
Faktem jest ,ze brazylijki np maja szablony i lecą po całości , wtedy wygląda to może i dokładniej estetycznie...i jest powtarzalne ale u nas dłuuugo nie doczekamy sie pełnego warsztatu, więc trzeba radzić sobie samemu!
pierwsze robiłam wypisanym długopisem, z powodu długiej nieczułości potem palucha zakupiłam dłutko, ale palec i tak mnie boli, więc nie wiem czy skórka warta wyprawki?
u mnie nie ma powtarzalności własnie dlatego, ze robiłam to bez konkretnego projektu, każda strona podobna jest ale nie do konca, dlatego pokazuję 4 fotografie.
Dziękuję Ci za odpowiedź :)
UsuńWłaśnie to że Twoje prace są niepowtarzalne podoba mi się najbardziej :) Biegnę wzrokiem po zawijaskach i barwnych zakamarkach i wiem że są jedyne w swoim rodzaju :)
piękna praca :) zazdroszczę indyjskiej wizyty... :)
OdpowiedzUsuń...to było tak dawno w zeszłym wieku;-)
OdpowiedzUsuńdobrze, ze wujek Alzhaimer jeszcze pozwala na takie wspomnienia!
i z tego najbardziej należy się cieszyć, a reszta.......
Ale pięknie poznęcałaś się nad słonikami :D.......... ech, fajnie by było umówić się kiedyś na wspólne "ciapanie"...
OdpowiedzUsuń...noooo jak matka moich złoceń tak mówi to musi być prawda;-)))
Usuńa co do wspólnego podziałania to nic nie stoi na przeszkodzie!
pozdrawiam
Jak wspomniałam w poprzednim poście, już nocą odbyłam przejażdżkę.
OdpowiedzUsuńI śmiem twierdzić, że byłam pierwsza! :)
Większe powierzchnie są trudne do ogarnięcia, wymagają dużego nakładu pracy, ale za to stwarzają niemal nieograniczone możliwości, by puścić wodze fantazji, dać się jej ponieść i zrealizować to wszystko, co czasem dla zwykłego zjadacza chleba naszego powszedniego wydaje się niemożliwe, a nawet wykluczone.
I tu nie można napisać, że widzimy słonie w Marii odsłonie.
To są słonie w zasłonie.
W zasłonie, którą tworzy melanż złotego pyłu, srebrnego kurzu i ziemistych barw przyrody przykrytych dziwną patyną.
Wrażenie jest takie, jakby pod tłoczeniem, donica była obciągnięta delikatnym jedwabiem we wspaniały wzór.
I tej wersji bym się trzymała...;)
P.S. A co do większych powierzchni.
Myślałaś kiedyś o murze?
Polecam chiński... :)))
chiński mówisz! mur?
Usuńa wiesz,że to prawie prawie dałoby się zrobic... musiałabym tylko się co nie co zmniejszyć i wcisnąc do małego plecaczka, z którym podróżuje mój sz. pan mąz:-))) bo własnie w sobote leci do Chin hehehehe co prawda, ze nie na mur, bo tam już był ale.... zapomniałam gdzie, nie ważne, on tyle lata, ze ja już tego nie obejmuję #$%^&*()
Fajnie napisałaś jak widzisz te moje wesołe słonie:-))) dzięki!
a duze powierzchnie to ja lubię, nie tylko w decu, jak malować to co najmniej 100 na 70 cm albo ściana, szafa, drzwi...
Mario, podoba mi się bardzo, ale nic poza tym słownie nie jestem w stanie wymyślić :)
OdpowiedzUsuńtaaaaa chciałabym aby ci mowę odjęło z zachwytu hehehehe
UsuńAle widzę,że coś z tą donicą jest nie tak, ze jest jak jest, czyli nie jest!
Trudno, za miesiąc mam lżejsze wyzwanie, mniejsze gabaryty i nie będę kombinować , może załapię się na ochy i achy ;-((((
Nie odjęło, tylko słoń mi na język nadepnął i nie potrafię się wysłowić ;)
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę zmęczona jestem, zresztą co tu napisać po powyższych komentarzach?
rewelacja!!! pięknie i baśniowo, na bogato, ale jak ma być po indyjsku to musi tak być :-) muszę zgłębić temat latonagemu bo bardzo mi się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie słonie niecodzienny motyw i na pewno nie dla mnie. Podziwiam, że w takim sposób połączyłaś słonia z "pasztetowym kwiatem lotosu". Złotkowe elementy są rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńcałość mi się podoba :)
Matko kochana! Jakie Ty cudeńka tworzysz!!! Właśnie Cię jakoś wyszperałam i szczęka mi opadła, niestety mam mało czasu, więc posiedzę tu dłużej innym razem, tyle cudności....ach!!!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń