Dostałam go od znajomych z zapytaniem czy takie coś też się da wykorzystać?
Jest naprawdę spory, w niebiesko, granatowym kolorze. Wyrzucić szkoda, użyć...hmmm, taki "goły" cmentarny chyba jednak nie koniecznie:-)
Pomyśleli więc o mnie! Ja wtedy byłam na etapie rdzy. Miałam całe, świeżo zakupione wiaderko rdzy i nie wiele myśląc zamieniłam szklany odpad w naczynie z wykopaliska i to z dawnych, dawnych czasów:-)))
Nacieszyłam się robotą, postawiłam wazon na półce i tak sobie stał i się kurzył.
Do wczoraj, kiedy to wyszłam sobie do mojego ogródka w bardzo angielskim stylu... i spodobałą mi się leszczyna, młody krzak, samosiejka w takim nienormalnym kolorze, taka brązowawa.
A skoro u mnie tych krzaczorów w bród to stwierdziłam zrobimy sobie bukiet.
Do leszczyny dodałam hiacyncików, które jakoś tak się cudem ostały i co roku kwitną jeszcze...
A do całości pordzawiony wazon okazał się jak znalazł:-)
Całość mi się na tyle podobała, że postanowiłam zrobić trochę zdjęć.
Zdjęcia z wcześniejszej sesji:-))
Piękny a z opisem jeszcze bardziej zachwyca bo zupełnie nie przypomina typowego jego zastosowania.
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie zmieniłaś znicz w wazon! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa ja w życiu bym nie wiedziała i nie wpadła na pomysł aby rdzę w tylu barwach wyczarować. ehhh co ja tu pisać będę po próżnicy, lepiej pójdę się pogapić jeszcze :)
OdpowiedzUsuńŚwietna metamorfoza znicza! :)
OdpowiedzUsuń...och, jak mi się to podoba!!!
OdpowiedzUsuń