Zastanawiam się ostatnio czy aby na pewno decoupage to moja pierwsza bajka a jedwab to druga, czy już jest odwrotnie? Bo, to że decoupage i malowanie na jedwabiu to moje bajki to pewne.
Zamieniam tylko warsztat decoupageowy na jedwabny a jedna i druga robota sprawia mi przyjemność. Gdyby przyszło mi wybierać miałabym problem, powiem więcej duży problem...
Dlatego jak dostałam zamówienie na namalowanie następnej chusty to się ucieszyłam:-)
Narzucono mi temat, fajny, dający duże możliwości:-) choć to "duże" może być pułapka, bo głowa zaczyna pracować i sto tysięcy pomysłów na minutę może doprowadzić do totalnej klapy na zasadzie " co za dużo to nie zdrowo"
Dlatego zdecydowałam się na jednego motyla za to kolorowego i nazwijmy to spersonifikowanego motywami i kolorem. Już tłumaczę o co chodzi. Jakiś czas temu malowałam jagodowe flamingi
http://decoupage-maryski.blogspot.com/2013/04/jagodowe-flamingi.html potem http://decoupage-maryski.blogspot.com/2013/06/nie-wszystko-zotoczyli-jak-maryska.html obie chusty dla jednej osoby.
A teraz dla tej samej osoby została zamówiona właśnie ta motylowa chusta!
Ponieważ nazwijmy to znam już potrzeby Pani Jagody to postanowiłam tą wiedzę wykorzystać w prezencie jaki miała dostać, czyli kolory podobne jak na chuście flamingowej i motywach z "ślimakowego" szala, pareo, na którym jest logo ludzi związanych z masażem ma-urii.
Co prawda przy logo poszalałam, bo tylko kręcone ślimaki są żdziebko podobne, kolor już nie, to taka moja improwizacja na temat...
I tak powstała chusta z motylem, garbatym motylem jak nazwała go moja córka:-)))
Chusta poleci z właścicielką w świat! Ma być, a właściwie już jest prezentem, bo dostałam informacje, że już została podarowana i spodobała się:-))) jest prezentem na wieczną pamiątkę od przyjaciółek. Może z tą wiecznością trochę przesadziłam, bo dziś wszystko jedno gdzie żyjemy to kontakt jest z całym światem, choćby mailowo, telefonicznie, mamy skypa, widzimy się...fajnie ale mimo wszystko, to nie to samo, co codzienne przebywanie z sobą "na żywca"
Dlatego Jagoda dostała motyla na dobry początek? na pamiątkę? coś co właściwie nie zajmuje miejsca w bagażu ale jest, przypomina, wiąże...
Starałam się i ja dołożyć swoje dobre myśli, energię choćby koloru na tą wieczną pamiątkę:-)
A piszę o tej "wiecznej" pamiątce też z powodu innego skojarzenia.
Dawno, dawno temu jak byłam piękna i młoda baaaardzo młoda, w szkole podstawowej była taka moda na wpisy do pamiętników, każdy miał, a na pewno wszystkie dziewczyny miały tzw pamiętnik, do którego zbierały wpisy koleżanek, kolegów, znajomych, rodziny, rodziny rodziny, wszystkich kogo dało się "złapać"i przymusić do wpisania paru zdań, życzeń, wierszyków. Potem się godzinami na przerwach oglądało te pamiętniki, licytowało kto ma więcej, ciekawiej.
Wpisy były różne typu:" na górze róże na dole fiołki..." i kończyły się podpisem "na WIECZNĄ pamiątkę" Co tu ukrywać i ja się wpisywałam, i... zanosiłam do sprawdzenia mamie albo tacie co by uniknąć błędów ortograficznych! Ortografia to była moja zmora:-( co bym nie zrobiła, ile bym dyktand nie napisała, to zawsze zaliczałam wpadki, potem się okazało, że ja z tych dysortograficznych hehehehe, ale to było pooootem.
Nie o ortografię mi jednak chodzi w tym przypadku, a o tą wieczną pamiątkę, bo nie bardzo mogłam zrozumieć dlaczego wieCZna a nie wieTRZna? mówi się prawie tak samo, a od wiatru jakoś mi się tak bardziej podobało. A tu nakazano mi szybko zmienić wpis, poprawić błąd, jaki błąd?
Zdziwienie, co to jest ta WIECZNOŚĆ, dla małej dziewczynki to było coś nie do uchwycenia, za daleko w czasie. Teraz po czasie wieczność nabiera sensu, ale i tak bardziej mi pasuje wietrzna pamiątką:-) takie przeminęło z wiatrem...
Pani Jagodo najlepszego taaaam :-)))
ps; swój pamiętnik mam do tej pory, niestety wiele osób przeminęło jak jeden dzień, zostały wpisy.
Zdjęcia są trochę nie wyprasowane;-(
namalowałam i czekałam ze zdjęciami na słonko, a tu słonka ani widu ani słychu.
Sytuacja zrobiła się podbramkowa, albo już teraz, natychmiast zrobię zdjęcia, albo nie będę ich miała wcale.
Nie zdążyłam nawet wyciągnąć żelazka, wyciągnęła aparat f. sfotografowałam i zaraz oddałam chustę...
Przepiękna chusta. Motyl do jedwabiu idealnie pasuje - ta sama lekkość. Pięknie wygląda nawet nie rozprasowana ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem
OdpowiedzUsuńPiękny motyl, piękna kolorystyka.
OdpowiedzUsuń